poniedziałek, 24 czerwca 2013

keskese

25.06
Właśnie leżę i czuję że mi się należy to leżenie...
Kolejny dzień kiedy nie wiem, która jest godzina i czy żyję w przyszłości (tj. czas polski) czy w przeszłości
(tj czas francuski). Jedna godzina gdzieś po prostu ginie i ja na to perfidnie pozwalam. Nie jest to jednak mój wybór a rczej konsekwencja natłoku nowych rzeczy, które przyszło mi ogarniać. 
moje wybawienie i mój ryj na jednym zdjeciu
(chyba oczywiste gdzie jestem..)

 Dziś musiałam zmierzyć sie po raz kolejny z moim biednym językiem francuskim ponieważ cały dzień miałam spędzić z O. Nie wiem jak to się stało, ale nie przestawałyśmy gadać. Uważam to za duży sukces ponieważ O. prawie nie mówi po angielsku. Opowiedziałą mi że 2 lata temu mówiła podobnie jak ja i że zawsze marzyła o tym by mówić po francusku więc wyruszyła w długą podróz przez Atlantyk zostawiają Kolumbie i całą rodzinę daleko za sobą. Było to bardzo kosztowne dlatego już dawno nie widziała swoich krewnych  i utrzymje kontakt jedynie mailowo. Ten stan się znacznie przedłuży ponieważ od września rozpoczyna studia na Sorbonie. Bardzo nam się dobrze rozmawiało i już żałuję że nie będzie jej ze mna w natępnych tygodniach...
Zrobiłyśmy sobię wspólnie coś a la lunch i coś a la ...no właśnie co to jest?
ogórek, trochę awokado i zieleniny plus cytryna i sól

jestem królewną
 Ustaliłyśmy wspólnie że dziś podbiję metro i O. pokaże mi jak korzystać z carte du transport. 
W informacji dowiedziałam się, że wyrobienie takiej karty jest darmowe dla jeaune fille au pair, wystarczy że dostarczę im zaświadczenie od rodziny wraz z miejscem zamieszkania.
Teraz jednak musiałam kupić trochę biletów co przyszło mi z ciężkim sercem (tak już słyszę jak Ż. mówi mi że żydzę) Dopiero dostałąm moje pierwsze kieszonkowe i już część wydałam na automatach!
#życie sur le krawędź

Najpierw pojechałyśmy autobusem żeby potem przesiąśc sie na pociąg i w końcu wylądować w centrum Do wszystkiego wystarczy mieć jedną kartę ale oczywiście ja musiałąm wygrzebywać tonę biletów. Zapomniałąm wziąć ze sobą adres potencjalnej szkoły językowej i razem z O. szukałyśmy przez pierwsze pół godziny kafejki internetowej. Gdy w końcu małyśmy adres nadażyła sie okazja żeby skorzystać z metra. Przyznam że widziałam już wcześneij plan paryskiego metra i dla kogoś kto potrafi się zgubić w Biedronce wygląda to jak coś w czym na sto procent spotkam minotaura i już nie wyjdę i w ogóle grecka tragedia..Zrozumienie rozkładu metra zajmie mi kolejne godziny, które dopisze na poczet tych zaginionych (patrz wyżej), ale jest to konieczne do szybkiego i sprawnego poruszania sie po Paryżu. Przekonałam się o tym dzięki O. która spojrzała jedynie na adres szkoły i już wiedziała, którą linie metra będziemy musiały wziąć. Po 5 minutach byłyśmy na miejscu. Szkoła nazywa się L'Etoile i ma pecjalny program dla au pair dostosowany w ten sposób żeby ułatwić mi ułożenie godzin według wymagań rodziny goszczącej.


 
budynek L'Etoile 
Dzięki Bogu w końcu mogłam porozmawiać płynnie po angielsku bez wymachiwania rękami i nogami. Dowiedziałam się wszystkiego , włacznie z tym że prawdopodobnie dzięki temu kursowi poznam dużo nowych ludzi w podobnej sytuacji co ja i z podobną znajomością francuskiego ...w końcu ! :)
Poszukiwania najlepszej szkoły wciaz jednak trwają..
Wracając zorientowałyśmy się że jest już dość późno i musimy się pośpieszyć żeby odebrać dzieciarnię. Każde z nich chodzi do innej szkoły i największym utrudnieniem jest że wszystkie wychodzą w tym samym czasie. Lui jest najstarszy i jego szkoła mieści się w połowie wzgórza Clamart. Bastien i Maelis chodzą do szkół na samej górze. Tak rozpoczyna się gonitwa z czasem. Zrobiłyśmy małe tour de Clamart i po ok 40 minutach wszytskie dziaciak były już w kupie na drodze ku szczęsciu czyli jedzeniu. Nie wiem ile jeszcze dam radę nieść na ramionach Bastien a za każdym razem mnie o to prosi. Dzieci mają tą magiczną właściwość co małe betonowe bloczki, którymi zatapia sie niewygodnych świadków. Jak coś tak niewielkiego może tyle ważyć?

  Dzisiejszy wieczór był zaplanowany od samego mojego przyjazdu. Maelis miała dzś wielke podsumowanie roku w konserwatorium tanecznym. Jak już wspomniałąm Clamart jest jak małe miasteczko i ma nawet swoje centrum kultury i mały teatr. Koło 20 wybraliśmy się tam wszyscy kibicować małej tancerce. W konserwatorium było dużo dumnych rodziców którzy mieli duże aparaty, dużo pochwał dla swoich dzieci  i wszystko o dziwo było tam duże. To nie jest taki dom kultury gdzie okazjonalnie zbieraja sie rodzice żeby pokibicować dziecku jak robi fikołka. Tutaj ten sam fikołek dostaje profesjonalną oprawę muzyczną oraz dźwiękową. Na ten spektakl dostałam nawet bilet... Pokaz nazywał się  tańcem nowoczensnym i przez scenę przewinely sieę wszystkie grupy wiekowe od lat 4-ok 60 lat. Sami amatorzy z pasją i to się liczy-tak trzeba mówić...a po cichu powiem tylko że mój zespół z Andrychowa dużo lepszy;)

To wszystko w jednym dniu...jutro restart

Salut!

9 komentarzy:

  1. Słyszałam, że paryskie metro jest najgorsze z całej Europy także bonne chance !

    OdpowiedzUsuń
  2. 13 linia metra to linia chorob i zaraskow :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ja narazie wiem tylko jak wejść do metra i się zgubić ;) ale dzięki za radę ;)

      Usuń
  3. 'którą linie metra będziemy musiały wziąć'
    so English

    OdpowiedzUsuń
  4. Ciesz się że to dziecko chce iść do ciebie na ręce...ja bym się bała

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja czekam wyjazdu O. i tego, jak będziesz w panice próbowała wydostać się z metra a ostatecznie w akcie desperacji zadzwonisz pod 112 :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. najwyżej się rzucę pod ten pociąg! jak Wanda co nie chciała wyjść z metra

      Usuń